Bogucki: rząd stara się pomóc rolnikom dotkniętym przez ASF

Rząd stara się w jak największym stopniu pomóc rolnikom, którzy ponoszą straty w wyniku afrykańskiego pomoru świń. Są to rekompensaty za niższe ceny sprzedaży świń czy z tytułu rezygnacji z chowu tuczników do końca 2018 roku - poinformował wiceminister rolnictwa Jacek Bogucki.

Problem zwalczania ASF był tematem wtorkowego posiedzenia sejmowej komisji rolnictwa, na które licznie przybyli rolnicy i przedstawiciele różnych organizacji. Zarzucano ministerstwu, że chce zwalczyć ASF poprzez likwidację małych gospodarstw rolnych. Rolnicy zwracali uwagę, że odstrzał dzików jest niewystarczający, a pomoc państwa zbyt mała.

Bogucki, który odpowiada za zwalczanie ASF zapewnił, że intencją rządu jest zlikwidowanie choroby, gdyż inaczej nie będzie możliwy eksport wieprzowiny (regionalizacja) i odzyskanie rynków pozaunijnych.

"Nie ma żadnego pomysłu na likwidowanie jakiegokolwiek sektora produkcji rolnej w Polsce, czy to chodzi o produkcję małą, średnią czy dużą (...) każdy, kto spełni warunki bioasekuracji ma takie samo prawo do prowadzenia tej hodowli i jednocześnie, każdy kto tych warunków nie spełnia, nie może hodowli prowadzić, gdyż walczymy z chorobą" - tłumaczył wiceminister.

By likwidacja produkcji w tych gospodarstwach, które tych warunków nie spełniają była bardziej łagodna przewidziane zostały rekompensaty i odszkodowania. Ostatni program bioasekuracji objął 6 tys. gospodarstw, spośród nich 2,6 tys. zdecydowało się na zaprzestanie hodowli. Ale licząc wg ilości świń, na tym terenie pozostało ponad 80 proc. hodowli, więc nieprawdą jest, że "próbujemy zamykać hodowlę na tym terenie" - mówił Bogucki.

Kolejną formą pomocy jest rekompensata dla rolników, którzy na dwa lata zawieszą hodowlę świń oraz mają nie więcej niż 50 świń (ponad 70 proc. gospodarstw). Rekompensata ma wynieść ok. 225 zł za tucznika.

Bogucki zaznaczył, że prawie 2 tys. rolników otrzymało już pieniądze za zlikwidowane tuczniki. Średnia wypłata wyniosła ponad 10 tys. zł., a 100 rolników dostało powyżej 35 tys. zł, a najwyższa - sięgnęła 1 mln zł.

Jego zdaniem, ograniczenie liczby małych gospodarstw spowolni rozprzestrzenianie się choroby, gdyż 90 proc. ognisk ASF wykryto w gospodarstwach, w których było poniżej 50 sztuk świń.

Jak mówił choroba jest trudna do zwalczenia. Hiszpanie potrzebowali aż 35 lat na jej likwidację, a odbyło się to poprzez całkowite wybicie świń i odtwarzanie hodowli od nowa. Dodał, że w Hiszpanii nie było zarażonych dzików, ale zastosowano tam szczepienia świń (co niektórzy proponowali), które spowodowało rozniesienie się choroby. Podkreślił, że na razie w żadnym z krajów (m.in. w krajach bałtyckich, w Rosji czy na Ukrainie), w których jest obecny ten wirus nie udało się zlikwidować choroby.

Analizy wskazują z dużym prawdopodobieństwem, że ubiegłoroczne ogniska u dzików, które pojawiły się w powiecie Łosice i Biała Podlaska, nie mają nic wspólnego z wcześniejszymi ogniskami, ale źródło zakażenia w ocenie służb weterynaryjnych pochodzi zza wschodniej granicy - zaznaczył Bogucki.

Podkreślił, że decyzja o zmniejszeniu populacji dzików została podjęta i jest realizowana w "miarę możliwości". Dodał, że były też analizowane możliwości użycia wojska, ta kwestia nie jest jeszcze przesądzona, ale nie jest tak prosta, jakby się to wydawało.

Wiceminister odnosząc się też do pomysłu ogrodzenia granicy przed dzikami, wyjaśnił, że prowadzone są analizy ekonomiczne i techniczne wykonania takiego płotu. Np. problemem jest to, że Polska wzdłuż rzeki Bug nie posiada ani metra granicy fizycznej, ponieważ przebiega ona w korycie rzeki. Nie ma więc pasa będącego własnością państwa, na którym ogrodzenie mogłoby być zbudowane, a tereny prywatne dochodzą do samej rzeki. (PAP)

awy/ dym/