W tym roku słodyszka prawie nie widać. Zaglądałem dwa razy dziennie na pole, wytrząsałem pąki. Wszystko na granicy opłacalności zabiegu. Na 10 kolejnych pąków po wytrząśnięciu na rękę wysypywało się średnio... 0,7 szkodnika. Brzmi śmiesznie, ale to efekt nierównego nalotu. Na jednym pąku żerowało kilka osobników, a na kolejnych roślinach nie było ani jednego. Pamiętam, że najważniejsze to zachować spokój i nie wystartować zbyt wcześnie. Wyruszę w pole gdy zobaczę 2 szkodniki na roślinie. Słodyszka łatwo się nie zwalcza. W poprzednich latach stosowałem insektycyd razem z roztworem mocznika. W tym roku wypróbuję dodatkowo połączenie z adiuwantem. Poprawia przyczepność.  Każdy dodatkowy dzień wegetacji to kolejna porcja energii, która buduje plon. Nie warto odrzucać tego, co daje natura.