Rosyjskie embargo na import żywności oraz wystąpienie w Polsce afrykańskiego pomoru świń - to główne przyczyny złej sytuacji na rynku trzody chlewnej - ocenia Krajowa Rada Izb Rolniczych. W ciągu roku ceny żywca spadły o ok. 10 proc. nawet do 3 zł/kg.
Według Izb Rolniczych kryzys cenowy, utrzymujący się z małymi przerwami od ponad dwóch lat, dotknął w szczególności gospodarstwa, które zainwestowały w modernizację procesów technologicznych, po to, aby skutecznie konkurować na wspólnym rynku.
"Na tak złą sytuację na rynku trzody chlewnej ma wpływ embargo na żywność ze strony Rosji, jak również wystąpienie w Polsce afrykańskiego pomoru świń (ASF). Nie można także wykluczyć zmowy cenowej przedstawicieli sektora przetwórczego" - powiedział PAP szef KRIR Wiktor Szmulewicz. Jak mówił, zastanawiającym jest fakt, że od kilku lat spadek cen skupu wieprzowiny ma miejsce w okresach przedświątecznych, gdy zwiększa się popyt na mięso i jego przetwory. W tym czasie zakłady przetwórcze, mając gwarancję zbytu swoich produktów, kupują tanio surowiec osiągając ogromne zyski.
Zdaniem Szmulewicza, jedną z przyczyn spadku cen mogą być również nieprawidłowości w prowadzeniu i rozliczaniu produkcji w systemie nakładczym. System ten polega na świadczeniu określonego rodzaju usług przez rolników na rzecz zakładów przetwórczych produkujących pasze i inne środki do produkcji rolnej. W ramach podpisanej umowy rolnik otrzymuje wszelkie niezbędne środki do produkcji (prosięta bądź warchlaki, pasze, dodatki, leki) w zamian podejmuje się chowu zwierząt.
Umowa przewiduje zryczałtowane wynagrodzenie dla rolnika, zależne od efektów ekonomicznych mierzonych kosztem wyprodukowania 1 kg żywca wieprzowego. W umowach takich nie ma odniesienia do cen skupu tuczników. Dostarczane rolnikom prosięta najczęściej pochodzą z Holandii, Belgii, Danii, Niemiec oraz Litwy i Łotwy, co może stwarzać realne zagrożenie w postaci przeniesienia ASF.
Jak zauważył prezes izb rolniczych, system nakładczy zaciemnia obraz faktycznej oceny ilości pogłowia świń w naszym kraju, tym bardziej, że nie jest znana skala tuczu na zlecenia. Zwierzęta, które trafiają do rolników do tuczu widnieją w systemie IRZ (System Identyfikacji i Rejestracji Zwierząt) jako ich własność, co nie jest do końca prawdą, gdyż faktycznym ich posiadaczem jest zleceniodawca usługi. Zdaniem rolników, chów nakładczy niszczy rodzimych producentów, przyczyniając się bezpośrednio do spadku cen w skupie. "Samorząd rolniczy domagał się wielokrotnie, oraz uważa za niezbędne uregulowanie prawne tego procesu, między innymi poprzez przypisanie tej trzody do numeru stada zakładu przetwórczego" - podkreślił Szmulewicz.
Izby wskazują, że na szczeblu krajowym powinny pilnie zostać podjęte działania rządu prowadzące do przyjęcia programu odbudowy produkcji trzody chlewnej. Wskazane byłoby też np. uruchomienie przez Agencję Rezerw Materiałowych (ARM) zakupu półtusz wieprzowych na zapasy państwowe.
Szmulewicz uważa, że kolejną sprawą jest zwiększenie nadzoru weterynaryjnego nad importem sprowadzanego mięsa. W opinii rolników jest ono niskiej jakości. Konieczne wydaje się również zwrócenie na zwartość mięsa w wędlinach. Jeżeli w składzie danego wyrobu udział mięsa jest mniejszy niż 80 proc., to na etykiecie powinno widnieć „wyrób mięsopodobny”.
Konieczna jest również skuteczna promocja rodzimej produkcji rolno-spożywczej, która jednak nie będzie możliwa bez przyjęcia definicji polskiej żywności i wdrożenia czytelnego systemu jej oznakowania w taki sposób, aby nabywca łatwo mógł zidentyfikować kraj pochodzenia. Nie może być tak, aby za pieniądze z Funduszu Promocji Mięsa, na który składają się rolnicy, promowane były wyroby i mięso pochodzące z zagranicy - zaznaczył Szmulewicz. Dlatego należy wprowadzić opłaty na fundusz promocyjny dla firm sprowadzających półtusze z zagranicy - dodał.
Prezes KRIR wskazał, że istotne znaczenie będzie miało dla producentów trzody powiązanie ich umowami kontraktacyjnymi z zakładami przetwórczymi, jak też przyspieszenie płatności za nabywane od rolników produkty. Rozwiązania wymaga też kwestia relacji między dostawcami żywności a sieciami handlowymi.
Kluczową sprawą pozostaje zwalczenie ASF w naszym kraju, bo bez tego nie da się eksportować mięsa na rynki poza unijne. Bez środków finansowych koła łowieckie nie uporają się ze zmniejszeniem się stad dzików, które są nosicielami wirusa tej choroby. Rolnikom zaś trudno będzie utrzymywać reżimy produkcyjne - tłumaczył Szmulewicz. (PAP)
awy/ pz/
KOMENTARZE (0)