Pomorskie: ok. 50 jednostek protestowało na Zatoce Gdańskiej

Ok. 50 oflagowanych jednostek rybackich protestowało we wtorek na Zatoce Gdańskiej przeciw projektowi rozporządzenia, zakazującego połowów narzędziami ciągnionymi bliżej niż 6 mil od brzegu. Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej podało, że jest zaskoczone akcją.

Prezes Zrzeszenia Rybaków Morskich, Michał Necel powiedział PAP, że w akcji wzięły udział oflagowane jednostki, które przepłynęły z portu w Helu w kierunku portów w Gdyni i w Gdańsku. Jak podał, "było ok. 50 jednostek o długości powyżej 12 metrów", czyli - jak ocenił - "ok. 90 proc. wschodniego wybrzeża wzięło udział w proteście".

Jak poinformowano PAP, "rybacy zrzeszeni w Zrzeszeniu Rybaków Morskich, Organizacji Producentów Władysławowo i Pomorskiej Organizacji Producentów Arka wspólnie ustalili o rozpoczęciu akcji ostrzegawczej przeciwko zamknięciu łowisk Zatoki Gdańskiej przez polski rząd". „Ostatnio te łowiska zamknął okupant niemiecki w 1940 roku” - podkreślono w komunikacie protestujących rybaków.

Necel wskazał, że najbardziej niepokoi rybaków zapis dotyczący zamknięcia dla połowów trałowych (wykorzystujących narzędzia ciągnione) Zatoki Gdańskiej, Zatoki Puckiej oraz całego wybrzeża w pasie 6 mil morskich od brzegu. "Nie zgadzamy się z tym, bo to w ogromnym stopniu ograniczy połowy" - podkreślił. Zaznaczył, że oznaczałoby to zamknięcie całej Głębi Gdańskiej, gdzie poławiają wszystkie jednostki rybackie z portów wschodniego wybrzeża.

Jak tłumaczył, trałują - czyli korzystają z narzędzi ciągnionych - generalnie wszystkie jednostki powyżej 12 metrów długości. Obecnie zakaz trałowania obowiązuje do 3 mil morskich.

Necel powiedział, że do wtorku był termin konsultacji ustawy. Jak dodał, Zrzeszenie swoje uwagi wysłało i czeka na odzew. "Czekamy teraz na ruch ministerstwa i liczymy na to, że wycofa się z tych absurdalnych propozycji" - zaznaczył.

Podczas wtorkowego protestu rybacy nie blokowali portów, ale - jak zapowiedzieli - nie wykluczają takich działań w przyszłości.

Jerzy Wysoczański ze Związku Rybaków Polskich w rozmowie z PAP ocenił, że "protest był nieuzasadniony". "Ze względu na to, że ministerstwo przedstawiło projekt rozporządzenia do konsultacji i należałoby się wypowiedzieć w tej sprawie" - tłumaczył. "Panowie się pospieszyli, wpadli w jakąś panikę, że ktoś próbuje zamknąć pewne akweny na Bałtyku" - dodał.

Jak tłumaczył, zespół doradczy przy ministrze, którego jest przewodniczącym, proponuje zamknięcie strefy 6 mil od brzegu dla jednostek wykorzystujących ciągniony sprzęt do łowienia (trałowania). Powiedział, że taką metodę poławiania ryb wykorzystują duże jednostki.

W komunikacie biura prasowego Ministerstwa Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej (MGMiŻŚ) opublikowanym we wtorek na stronie internetowej doradca resortu ds. rybołówstwa Grzegorz Hałubek przyznał: "jesteśmy zaskoczeni akcją części rybaków, dotyczącą łowisk Zatoki Gdańskiej".

"Skierowany 15 marca br. do konsultacji publicznych projekt rozporządzenia ministra gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej w sprawie wymiarów i okresów ochronnych organizmów morskich oraz szczegółowych warunków wykonywania rybołówstwa komercyjnego nie ma jeszcze ostatecznego kształtu, a konsultacje trwają" - zaznaczono na stronie resortu.

"Apelujemy, by konflikty pomiędzy rybołówstwem przybrzeżnym (stosującym narzędzie bierne) oraz rybołówstwem dużych statków trałowych nie były wykorzystywane przeciwko działaniom resortu i polskiego rządu, którego intencją jest odbudowa populacji ryb w Bałtyku i ochrona polskiego rybołówstwa" - napisało biuro prasowe MGMiŻŚ. (PAP)

bls/ gma/