Zakaz stosowania pasz GMO coraz bliżej

Wymagania stawiane przez konsumentów producentom żywności i krajowe regulacje prawne sprawiły, że na rynku pojawia się coraz więcej produktów oznaczonych jako NON-GMO. Mleko i wyroby mleczne, mięso i jego przetwory, jaja sygnowane takim znakiem bez trudu znajdują klientów. Pierwszym ogniwem w ich produkcji jest pasza niezawierająca komponentów pozyskanych z roślin modyfikowanych genetycznie, np. śruty sojowej.
 

Importowana poekstrakcyjna śruta sojowa jest najpowszechniej stosowanym komponentem paszowym modyfikowanym genetycznie – w ponad 90 proc. pochodzi z upraw GMO. Na rynku dostępny jest również jej niemodyfikowany genetycznie odpowiednik, niestety – śruta sojowa z certyfikatem NON-GMO w handlu detalicznym jest droższa o blisko 20 proc. od modyfikowanej. To oznacza różnicę w cenie, wynoszącą nawet kilkaset złotych za tonę i znacząco podnosi koszt żywienia zwierząt. Wysoka cena wynika m.in. z tego, że komponenty wolne od GMO muszą być pakowane na innych liniach oraz magazynowane w osobnych silosach czy pomieszczeniach, niż produkty niecertyfikowane.
 

Czy soję da się zastąpić?

W przypadku bydła białko sojowe jest w znacznie mniejszym stopniu podatne na rozkład w żwaczu, przez co duża jego część przechodzi do jelita cienkiego, gdzie jego wykorzystanie jest bardziej efektywne. Takich właściwości nie mają inne powszechnie dostępne komponenty białkowe, jak np. poekstrakcyjna śruta rzepakowa. Właściwości zbliżone do śruty sojowej ma DDGS kukurydziany (dried distillers grains with solubles, czyli suszony wywar gorzelniany). Duża część białka z DDGS, podobnie jak białko sojowe, przedostaje się do jelita cienkiego. Niestety, jest go znacznie mniej w zbliżonej objętości – na zastąpienie 1 kg śruty sojowej potrzeba ok. 1,5–1,8 kg DDGS, co również podnosi koszty żywienia. DDGS produkowany z kukurydzy z krajowych upraw jest oczywiście wolny od GMO, podobnie jest z krajową śrutą rzepakową i pozostałymi surowcami białkowymi. Stuprocentową pewność, że produkt jest wolny od GMO daje jednak tylko certyfikat, a w handlu detalicznym komponenty certyfikowane są znacznie droższe od produktów tradycyjnych, różnice w cenie sięgają nawet 20 proc.
 

Znacznie korzystniej przedstawia się sytuacja w przypadku pasz pełnoporcjowych NON-GMO, bowiem odpowiedniki konwencjonalnych pasz są

z reguły droższe tylko o ok. 4–5 proc./t, czyli 50–60 zł/t. Dysproporcje cenowe między komponentami a paszami gotowymi wynikają z tego, że mieszalnie kupują śruty w dużych, hurtowych ilościach, przez co taniej, niż klient detaliczny.
 

Kwestia opłacalności

Mieszanie paszy we własnym gospodarstwie, biorąc pod uwagę choćby koszt własnego zboża i komponentów paszowych z certyfikatem NON-GMO, może okazać się nieopłacalne. Do cen komponentów należy doliczyć bowiem jeszcze koszt śrutowania, mieszania, amortyzację maszyn, własną pracę, czas itp. Stąd bardziej korzystna jest sprzedaż własnego zboża i zakup pasz pełnoporcjowych. Ich cena w ogólnym rozrachunku jest porównywalna, a gwarantują takie same lub wyższe parametry, jak pasze przygotowane w gospodarstwie z komponentów.

 

Dlaczego niemodyfikowane

W obecnych czasach konsumenci przykładają coraz większą wagę do tego, co jedzą. Wzrasta popyt na wszystko, co naturalne, bez konserwantów, wytwarzane według tradycyjnych receptur. Producenci żywności kuszą kupujących produktami oznakowanymi napisami: EKO, BIO, BEZ GLUTENU, a w ostatnim czasie coraz częściej także: bez GMO, choć polskie ustawodawstwo wymaga jedynie wyraźnego oznakowania składników żywności modyfikowanych genetycznie, takich jak np. soja, nie nakłada natomiast obowiązku informowania o tym, że wyroby mięsne czy mleczne pochodzą od zwierząt karmionych paszami GMO.
 

Mimo iż nie ma żadnych badań naukowych bezdyskusyjnie potwierdzających szkodliwy wpływ produktów żywnościowych pozyskiwanych od zwierząt żywionych paszami zawierającymi w składzie komponenty genetycznie modyfikowane, wielu konsumentów uważa, że te bez GMO są zdrowsze.
 

Tendencję tę zauważyły m.in. mleczarnie. Ich dostawcy mają żywić zwierzęta wyłącznie paszami niezawierającymi komponentów modyfikowanych genetycznie. Liczba mleczarni produkujących wyłącznie towary NON-GMO szybko się zwiększa, a trend ten przyspiesza również widmo wejścia w życie przepisu Ustawy o paszach, całkowicie zakazującego stosowania produktów modyfikowanych genetycznie, od 1 stycznia 2019 roku. Takie obostrzenia wymuszają poważne zmiany w sposobie żywienia zwierząt.

(kw)

Materiał pochodzi z "Magazynu Najbliżej Rolnika" nr 1 (1) 2017